wtorek, 31 lipca 2018

Rozdział czwarty


Nina zbudziła się i spojrzała w okno. Pogoda doskonała, pomyślała, więc trzeba działać. Weszła do kuchni, gdzie krzątały się mama i babcia.
- Babciu, wyprasuj mi spodnie.
- Nina, przecież dzisiaj niedziela - powiedziała mama.
- Tak, wiem mamo, ale dzisiaj muszę iść do szkoły w spodniach. Mamy dodatkowe zajęcia z PW-u

Babcia spojrzała przejmującym wzrokiem na Ninę, która lekko zmieszała się. Kilka minut później, spodnie nowego kroju, leżały przed Niną. Moja wnuczka kłamie, pomyślała babcia, jednak tak bardzo kochała ją, że nie odezwała się ani słowem. Do mieszkania wszedł ojciec.
- A gdzie to panienka idzie? - spytał surowym głosem, jakby o niczym, nie wiedząc.
- Idzie do szkoły - powiedziała matka. Musi coś z PW-u przygotować i będzie tam do wieczora.
- Teraz po maturze? - spytał ojciec
Nina wybiegła z kuchni, by ukryć zmieszanie.
- Dzisiaj niedziela, więc, gdzie pojedziemy? - spytała Grodzka.
- Bardzo mi przykro, kochanie, ale powiedziałem Olepinkowi, że pojadę z nim na działkę.
- To wielka szkoda, że zostanę sama.
- Zosiu, o jedenastej, będę już z powrotem.

W tym czasie Nina robiła ostatnie przygotowania. Była ubrana w spodnie i lekkie pantofle najmodniejsze w tym czasie, sweter, a na głowie miała niebieską chusteczkę. Weszła do kuchni, by pożegnać się z rodzicami.
- Nineczko, wracaj jak najszybciej - powiedziała mama.
- Dobrze, mamuś - odpowiedziała i spojrzały sobie w oczy, natomiast ojciec badawczym wzrokiem patrzył na córkę.
Nina speszona spuściła głowę i zbiegła po schodach. W tym samym momencie w domu toczyła się rozmowa:
- Zosiu, jestem w domu w każdą niedzielę, ale dziś muszę wyjechać.
- Po co jedziesz, akurat dziś z tym Olepinkiem na działkę?!
- Chcę wziąć trochę agrestu.
- Agrestu?! Przecież, to ostatnie dni, kto teraz przesadza rośliny?
- Skoro nie chciałaś zostać sama, trzeba było zatrzymać Ninę!
- Przecież Nina musiała iść do szkoły!
- Kto wie, czy ona nie kłamie, a zresztą nie mam już czasu.
Pocałował żonę w policzek i szybko wyszedł z domu w codziennym, roboczym ubraniu. Pani Grodzka skończyła z babcią śniadanie i zaczęła ubierać się, widocznie gdzieś wychodziła.
- Mamo, za godzinę wrócę, idę do Barbary.

Barbara, to najlepsza przyjaciółka pani Grodzkiej, jeszcze ze szkolnych lat. Kiedyś mieszkały w jednej kamienicy i do tej pory odwiedzały się. Pani Grodzka czuła się samotna i opuszczona. Nacisnęła na dzwonek u drzwi i po chwili otworzył jej Olepinek, mąż jej przyjaciółki.
- Dzień dobry, pani, a gdzie tak wcześnie pojechał pani mąż? - zapytał mężczyzna.
- O, witam pana - zdziwienie wymalowało się na twarzy pani Grodzkiej, zupełnie nie wiedziała, co odpowiedzieć.
Widząc zakłopotanie, jakie wywołał i nie czekając na odpowiedź, mówił dalej:
- Tak, tylko pytam, bo dzisiaj pożyczył ode mnie motor.
Pani Grodzka nic z tego nie rozumiała. Co to ma znaczyć, gdzie pojechał mój mąż? - myślała zdenerwowana, dlaczego mnie okłamał?