poniedziałek, 29 stycznia 2018
Rozdział pierwszy
Pani Grodzka, niosąc po schodach węgiel z suteryny, nie słyszała, jak ktoś ze znajomych oddał jej ukłon. Widać jaka była zadumana. Była to kobieta licząca około lat siedemdziesięciu, a wiadro, które niosła było ciężkie, zgięła się więc, a jej długa sięgająca kostek spódnica zamiatała stopnie schodów, dlatego nie widziała, co dzieje się pod drzwiami jej mieszkania. W jednej chwili, gdy stanęła na ostatnim stopniu schodów, postawiła wiadro i wyprostowała się. Popatrzyła przed siebie i zauważyła jak spod jej drzwi, dwie starsze panie szybko odeszły korytarzem. Staruszka Grodzka nie zastanawiała się, co miało to znaczyć. Po chwili wytchnienia wzięła wiadro i poszła naprzód, gdzie mieszkał jej syn z żoną, a przy okazji usłyszała:
- Od dziś, jej wychowaniem zajmiesz się ty! - Ja nie mam do niej siły!
Babcia domyśliła się, że znów chodzi o Ninę, jej jedyną wnuczkę. Nie przeszkadzając im w rozmowie weszła do pokoju, po czym mimo woli, zapaliła światło i spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą trzecią.
Podeszła do okna, a ponieważ był to najpiękniejszy miesiąc maj, otworzyła je szeroko. Oparła swą zmarszczoną twarz o wychudłe dłonie i spojrzała spokojnie w dół. Blok, w którym mieszkali Grodzccy, znajdował się w najmłodszej dzielnicy Miłowa. Z jednej strony jego okna wychodziły na ulicę Królewską, z drugiej zaś na górę, gdzie rosły piękne, stare kasztany. Pod wrażeniem tego ciepłego wieczoru, zupełnie zapomniała, gdzie się znajduje. Popatrzyła raz jeszcze, dookoła było cicho, tylko od czasu do czasu, gdzieś w oddali za miastem dolatywał rechot żab. Babcia wsłuchiwała się w tę melodię i dłuższy czas nic nie słyszała. Nagle, oczy jej ujrzały sylwetkę w jasnej spódnicy okrytą sweterkiem. Obok niej spostrzegła jakieś gesty. Ktoś drugi, ubrany był w ciemne kolory. Babcia wytężyła wzrok i poznała Ninę. Z początku ogarnął ją gniew, ale powoli ustąpił miejsca miłości do wnuczki. Tak..., więc Nina spotyka się od miesiąca z chłopakiem. Starsza pani patrzyła, nie mogąc chwilowo odróżnić tych dwóch osób. Nadaremnie oczekiwała parę minut. Mariusz, tak było na imię temu chłopcu, który pieścił szyję jej wnuczki, a ich usta, co chwilę łączyły się namiętnymi pocałunkami.
- Nie odchodź, nie zostawiaj mnie samego! Zostań jeszcze ze mną! Nineczko, nie zabieraj mi jeszcze swoich ust... Ona milczała, błądząc ustami po jego ustach. On całował jej ramiona.
- Już idę - rzekła cicho, ale on nie pozwolił jej mówić. Jego usta znowu łączyły się z jej ustami. W oczach babci zakręciły się łzy zarówno ze smutku, jak i z zadowolenia. Nieustannie śledziła stojącą parę i nawet nie usłyszała, jak do pokoju wszedł jej syn.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziękuję za opublikowanie ,często wracam myślami do tego opowiadania,czytałam je jako nastolatka i tak jakoś utkwiło w pamięci .Właśnie poleciłam je znajomym :-)
OdpowiedzUsuńCzy ktoś ma tą książkę
OdpowiedzUsuńTeż bym bardzo chciała ją mieć.
OdpowiedzUsuńJest piękna.
Wspaniala opowiesc czytalam jako nastolatka ipowiedzialam sobie jak bede miec dzieci to bedzie Nina iMariusz i mam jestem juz babcia szczesliwa
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za możliwość powrotu do książki czytanej przeze mnie, z wypiekami na twarzy, prawie 50 lat temu. Jestem już babcią, ale dzięki udostępnionej historii ponownie się wzruszyłam, rozmarzyłam i przeniosłam do czasów mojej młodości. Pamiętam jak z ogromnym wzruszeniem czytałam tę książkę jako nastolatka. Nie pamiętałam jej tytułu ani imion bohaterów, ale sama historia pozostała w mojej pamięci na całe życie.
OdpowiedzUsuń