wtorek, 4 września 2018

Rozdział trzydziesty trzeci



Przez trzy tygodnie Zbyszek leżał w szpitalu, a przez pierwszy tydzień, nie odzyskał przytomności. Anna odwiedzała męża codziennie, ale te pierwsze dni były dla niej niezwykle trudne. Gdy wymówił jej imię, była najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Anno, czekam na ciebie od rana - cicho powiedział Zbyszek.
- Ależ ja przychodzę do ciebie codziennie - radośnie odpowiedziała Anna, całując męża w czoło.
- Ja nigdy cię nie widziałem, myślałem, że wszyscy zapomnieli o mnie.
- Gdybyś miał gorące czoło, pomyślałabym, że bredzisz, ale nie masz chłodne - jeszcze raz Anna przytuliła się do męża.

Anna patrzyła na znieruchomiałą twarz Zbyszka, który z trudem mówił poszczególne wyrazy. Twarz jego przypominała maskę. Pomagał sobie gestami, próbując sklecić jakieś najprostsze zdania.
- Anno, poślubiając ciebie przed laty, przyrzekałam ci swoją miłość i tak jest do dziś, bardzo cię kocham, ale ja mam też swoją historię, o której wiesz. Jestem ojcem, a moje dzieci mnie nie znają - popełniłem największy błąd w życiu, oddając je do Domu Dziecka! Obiecałem Ninie, że dzieci będą znały jej grób, tego też nie dopełniłem. Zbyszek próbował powiedzieć Annie jeszcze jedno zdanie, ale było to ponad jego siły...odszedł przy niej. Zdanie, które mogło być najważniejsze, zabrał ze sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz