środa, 29 sierpnia 2018

Rozdział dwudziesty siódmy


Zbyszek włożył list do koperty. - Boże, przecież ja nie znam adresu do Mariusza. Od kogo mam się dowiedzieć? Wyszedł z domu i po drodze kupił gazetę, cała pokryta była klepsydrami. Kondolencje składali lekarze ze szpitala, w którym Nina pracowała, rodzina i znajomi. Wśród nich jedna zwróciła jego uwagę: "Wyrazy głębokiego współczucia z powodu zgonu dr Niny Sokołowskiej, składa Prochowska". Przecież jeszcze parę miesięcy temu, Nina wyrwała tę kobietę - matkę Mariusza z objęć śmierci! - Pojadę do niej, to jedyny sposób na kontakt z nim.

Zapukał do drzwi, Prochowska poprosiła go do pokoju. Zbyszek tłumaczył się brakiem czasu i nie ukrywał, że chodzi mu tylko o adres Mariusza. Nie mógł zebrać myśli, wyobraził sobie, że ta kobieta mogła być teściową Niny, gdyby sprawy potoczyły się inaczej. - Muszę być silny, jak nigdy dotąd - jutro pogrzeb Niny, muszę być silny dla niej!

Do kościoła powoli zaczęli schodzić się ludzie, aby uczestniczyć we mszy św. i godnie pożegnać Ninę. Zbyszek przez cały czas stał blisko jej trumny. Wiedział, że to ostatnie pożegnanie, kiedy mógł potrzymać ją za rękę i powiedzieć, jak bardzo ją kocha. Jeśli pasuje określenie, że ktoś kto umarł w trumnie wygląda pięknie, to Nina właśnie tak wyglądała. Kościół wypełniał się kwiatami i zapachem świec. Żałobnicy dyskretnie wycierali łzy, bo nikt nie mógł przejść obojętnie obok tej tragedii. Taka młoda kobieta odeszła, zostawiając dwoje ledwo narodzonych dzieci! Do kościola weszły dwie kobiety i usiadły na ławce blisko trumny. Była to mama Zbyszka i siostra Iwona. Starsza ukryła twarz w dłoniach i płakała. Zbyszek stał jak skamieniały, nie mogąc się ruszyć. Chciał, aby ta chwila nigdy się nie skończyła. Po mszy, zaczęły bić dzwony na wieży kościoła i wyniesiono czarne chorągwie. Doskonale wiedział, co to znaczy... Później już tylko czarna ziemia pokryła jej trumnę. Wieńce, wiązanki kwiatów, palące się znicze i on sam blisko mogiły Niny. Wszyscy rozeszli się do domów, tylko jemu nigdzie się nie spieszyło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz