- Zosiu, jesteś jakaś inna niż zawsze, tak mało mówisz - z niepokojem patrzyła Barbara Sokołowska na przyjaciółkę.
- Wiesz, ciągle mam na myśli tę dziewczynę, która pojechała z Mariuszem nad jezioro - mówiła Grodzka.
- Ona na pewno spotyka się z nim po kryjomu przed rodzicami. Nie chce, by oni o tym wiedzieli, moim zdaniem, to ich wina - komentowała przyjaciółka.
- Moim też - rzekła Grodzka i ciężko wstała z fotela.
- Co już wychodzisz? - zapytała Barbara.
- I tak długo się zatrzymałam, do zobaczenia, Basiu - odpowiedziała z westchnieniem.
Przed domem Iwona sprzeczała się ze Zbyszkiem.
- Tak, wszystko dla Mariusza - z wściekłością mówiła Iwona.
- Jej ojciec o niczym nie wie - powiedział Zbyszek.
- A ty w ogóle znasz jej rodziców, bo poskarżyłabym na nią - siostra, dalej drążyła temat.
Akurat obok przechodziła pani Grodzka i usłyszała strzępy rozmowy. Postanowiła zmienić trasę, poszła, więc inną ulicą, gdzie mieściła się szkoła, do której uczęszczała Nina. Było cicho, zupełnie tak, jakby zamarło w niej życie. - Cóż to wszystko, do licha, ma znaczyć?! - pytała samą siebie.
W rogu ogrodu, gdzie nikt tam nie zaglądał, Mariusz czekał na Ninę. Wpatrywał się w ścieżkę, która prowadziła w kierunku jej domu. Zaczynał się już denerwować, ale nagle uśmiechnął się. Pomiędzy kasztanami, wreszcie pojawiła się smukła postać Niny. Z każdą sekundą widział ją dokładniej, nie mogąc się już doczekać. Dostrzegł na twarzy cień, rzucony przez jej długie włosy. Ubrana było w spodnie i sweterk, który pięknie komponował się z jej karnacją. Wreszcie stanęła przed nim, a on uścisnął podaną mu dłoń. Bez najmniejszego szelestu przeskoczył przez parkan, a Nina wsparła się na jego ramieniu. Po chwili dopadli do rowerów i nic nie mówiąc, jechali do celu. O tej porze, nigdzie nie było widać ludzi, nie mieli też wątpliwości, aby ktoś w ostatnich dniach zwiedzał te okolice. Tylko w jednym miejscu widzieli świeży ślad motoru, lecz niczego się nie domyślali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz