piątek, 31 sierpnia 2018

Rozdział dwudziesty dziewiąty



Dwa maleństwa leżały w łóżeczkach, a przy stole w kuchni siedział Zbyszek z matką i siostrą.
- Co ty teraz zrobisz, mój synu? - Z troską w głosie pytała Sokołowska. Wychowywanie dzieci bez matki jest strasznie trudne.
- Nie wiem mamo, może kiedyś ożenię się - odpowiedział Zbyszek.
Oczy Sokołwskiej pokryły sie łzami, ponieważ bardzo lubiła Ninę. Zawsze taktowna, umiejąca się zachować i godzinami potrafiła rozmawiać z Iwoną.

Na podłodze tuż przy stole leżał rozbity flakon. Wzrok Zbyszka spoczął na kawałkach potłuczonego kryształu. A może ten kryształ też odczuwał brak bliskiej osoby jaką była Nina - zadumał się.

Moje dzieci, moje kochane dzieci - cichutko mówiła Sokołowska, kierując się do pokoju, w którym spały maleństwa. Przyniosła dwie butelki z mlekiem, aby je nakarmić. Dziewczynka jakby uśmiechała się do Zbyszka. Była taka maleńka, a oczy miała podobne do Niny.
- Jak dasz jej na imię? - spytała Sokołowska.
- Mamo, czy podoba ci się imię Nina?
- Tak, niech nosi to imię po matce - powiedziała Iwona.
Nina i Mariusz, tak być powinno - głośno powiedział Zbyszek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz