niedziela, 12 sierpnia 2018

Rozdział dwudziesty



Rok później, nowo wyświęcony ksiądz Mariusz Prochowski, udzielał swojego pierwszego ślubu Ninie Grodzkiej i Zbyszkowi Sokołowskiemu. W chwili, gdy mówił: ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, jego oczy zaszły łzami.

Lata mijały, a doktor Nina Sokołowska, pracowała w szpitalu, w rodzinnym Miłowie. Ksiądz Mariusz Prochowski został oddelegowany na drugi koniec Polski do małej, wiejskiej parafii.

Któregoś razu Zbyszek Sokołowski wrócił wcześniej z pracy i zastał Ninę pochyloną nad kartką papieru. Czy to możliwe, aby Nina dostała list od Mariusza lub pisała do niego - pomyślał z zazdrością. Na jego wejście, Nina wzdrygnęła się i spokojnie odłożyła złożoną kartkę. - Jak dobrze, że już przyszedłeś, jakoś dzisiaj źle się czuję - powiedziała.

Zbyszek z radością patrzył na piękną twarz swojej żony. - Cieszę się, że wkrótce zostanę ojcem, a matką mojego dziecka, będzie ta oto piękna istota - powiedział, czule całując Ninę. A ona pomyślała sobie, że nosi pod sercem nowe życie i zamiast cieszyć się, nagle ogarnął ją bezgraniczny lęk. - Co się stanie, jeśli nie będzie mi dane wychować tego dziecka i umrę? - Taka myśl, nie wiadomo dlaczego, pojawiła się w jej głowie niczym chmura gradowa. - Boże, co mi przychodzi do głowy! - zganiła samą siebie. Po obiedzie przyszła do nich pani Grodzka i pocieszała Ninę, że takie wahania nastrojów ma większość kobiet w ciąży i nie ma się czym przejmować. Jednak zaniepokoiło ją to, że córka ma takie myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz