piątek, 10 sierpnia 2018

Rozdział dwunasty



Dni mijały powoli, a Mariusz coraz bardziej tęsknił za Niną. Od ich ostatniego spotkania nie miał o niej żadnej wiadomości. Minęła już druga połowa lipca, a on codziennie chodził do parku w nadziei, że może ją zobaczy. Ten park odkąd ją poznał, zawsze kojarzył się jemu z Niną. A teraz, co pozostało do roboty w te letnie dni, tylko wyjazdy ze swoim przyjacielem za miasto. Zbyszek znał wszystkie sekrety i kłopoty Mariusza. Irytowało go bardzo, gdy jego przyjaciel mówił, aby Mariusz wziął się w garść i próbował poznać nową dziewczynę. Zapomnij o niej - mawiał, jest tyle pięknych i mądrych dziewczyn wokół ciebie, które tylko czekają, żebyś zwrócił na nie swoją uwagę.

Pewnego razu Mariusz postanowił odwiedzić Zbyszka w domu. Była niedziela, z nieba lał się żar i kto żyw wyjeżdżał nad wodę. Tylko w domu było trochę chłodniej. Mariusz zapukał do drzwi domu Zbyszka, a ten od progu krzyknął, aby zajął się oglądaniem nowej kolekcji jego znaczków, bo on musi wyskoczyć na chwilę. Ostatnimi czasy Mariusz nie miał ochoty na nic, nagle w sąsiednim pokoju usłyszał rozmowę dwóch kobiet. Jeden głos, dobrze był mu znany, należał do mamy Zbyszka, a drugi skądś pamiętał, ale nie mógł sobie przypomnieć, skąd?!
- Zofio, dlaczego przyszłaś bez męża? - uprzejmie zapytała Barbara.
- Pojechał do Skorupek, bo wiesz, tam mieszka mojej teściowej siostra i zarazem jest to piękna miejscowość - taktownie odpowiedziała Grodzka. Nina była tak wykończona egzaminami maturalnymi, że nie mogłam już na nią patrzeć - kontynuowała.
Nina, to słowo ukłuło Mariusza prosto w serce. Przeniósł się bliżej sąsiedniego pokoju, ale drzwi z trzaskiem otworzyły się i wszedł Zbyszek.
- Pozwól mi słyszeć tę rozmowę z drugiego pokoju - proszącym tonem powiedział Mariusz.
Zbyszek wyszedł do kuchni, a Mariusz słuchał dalej.
- Dzisiaj pojechał do niej mąż, a właściwie pojechali oboje, bo Nina była wczoraj w domu. Wracała z egzaminów, zdała na akademię medyczną i nawet nieźle jej poszło - z nutką radości mówiła Grodzka. Za parę miesięcy, niestety, Nina opuści dom. Wysłałam ją na tę wieś w nadziei, że szybciej dojdzie do siebie, lecz ona ogromnie tęskni, przed samym wyjazdem ogromnie płakała - ze smutkiem mówiła Grodzka.
- To pozwól jej Zofio, by ten ostatni miesiąc spędziła w domu.
- Tak zarządził mąż - powiedziała cicho Grodzka.
- Czy twój mąż nie widzi zmian w wszej córce?
- Widzi i bardzo to go męczy.
- Więc cóż to za problem, aby Nina wróciła do domu?

Obie kobiety rozmawiały o Ninie, nie wiedząc, co dzieje się za drzwiami sąsiedniego pokoju. Mariusz siedział na krześle, a obok niego leżały porozrzucane znaczki. W piątek wieczorem Nina była w Miłowie - myślał z żalem Mariusz. Jak to się stało, że nie widziałem jej w parku pod naszym kasztanem? Łzy popłynęły mu po policzkach. Boże, ja płaczę - mówił sam do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz