środa, 8 sierpnia 2018
Rozdział jedenasty
Był maj, szybko nastały piękne, słoneczne dni i kto żyw wychodził na spacery. Park przy ulicy Królewskiej, każdego wieczoru, wypełniał się ludźmi. Wchłaniali zapach kaliny i różnych, kolorowych kwiatów, których bardzo dużo było w parku. Wieczorem starsi odnajdywali tutaj spokój i ukojenie. Młodzi obcowali, gdzieś w głębi parku, a w bardziej skrytych miejscach siedzieli zakochani. Ci ostatni tak bardzo zajęci byli sobą, że nie zwracali uwagi na nikogo. Dzieci z okolicznych kamienic skakały po klombach i rwały kwiaty. Ludzi samotnych tutaj nie było. Bardzo często do tego parku przychodzili Grodzcy. Oboje nie byli zadowoleni z życia. Nikt nie domyślał się przyczyny ich smutku. Jedynie te dwie panie, które babcia Grodzka spotkała kiedyś pod drzwiami domu bacznie się im przyglądały.
Pewnego razu, podczas nieobecności męża, pani Grodzka poszła do ogrodu. Czuła się samotna i nie miała ochoty iść dalej. Wstydziła się znajomych i nie chciała z nikim rozmawiać. Usiadła na brzegu ławki na przeciw kasztana. Ciekawa jestem, jakie wiadomości przyniesie mi dzisiaj mąż - myślała zatroskana. Była na tyle smutna, że nie zauważyła, jak obok niej usiadły dwie panie.
- A cóż to pani dzisiaj sama? - spytały z troską w głosie.
- Raz można - odparła niechętnie Grodzka.
Usiadły na ławce, na której od zawsze siadał pewien miły chłopak.
- Ciekawe, gdzie on dzisiaj usiadł? - taktownie zapytała jedna z nich.
- Skoro jest to ławka jakiegoś chłopca, to może przejdźmy na drugą? - zabrała głos pani Grodzka.
- To chodźmy - powiedziały wspólnie i poszły w głąb parku.
Tymczasem parę minut później Mariusz usiadł na swojej ławce. Patrzył na wyryte na niej słowa i smutnym wzrokiem błądził po alejkach, szukając sylwetki ukochanej osoby.
- Gdzie jesteś, Nino? - pytał sam siebie. - Co się z tobą stało? - Czy już nigdy ciebie nie zobaczę?
Te pytania zadawał sobie codziennie. Zapomniał, że ma dwadzieścia lat. Wiedział jedno, że jeszcze niedawno przytulał Ninę, a teraz jej już nie ma. Po raz ostatni przyszła do niego rano, by po chwili mogli usiąść na ławce. Mariusz, mimo woli wziął do ręki patyk i napisał na ziemi dwa słowa: KOCHAM CIĘ. Odwrócił głowę w kierunku ławki, na której po raz ostatni siedziała tam Nina.
Teraz siedziały trzy panie. Wśród nich rozpoznał matkę Niny.
- A może za chwilę pojawi się Nina - pomyślał z radością. Jego oczy błądziły po kolejnych ławkach, ale nigdzie jej nie było. - Co ona teraz robi? Może siedzi samotna w domu, z którego nie może wyjść.
Dopiero teraz zauważył, jak pięknie o tej porze wyglądał park.
- Ale dlaczego nie ma przy mnie Niny? - znowu zadawał sobie pytanie, na które nie umiał znaleźć odpowiedzi. - A teraz po co mi matura? - Wszystko oddałbym, aby zobaczyć Ninę. - Nineczko, czy ty jeszcze o mnie myślisz? - Boże, cóż ja takiego zrobiłem, przecież inni też umawiają się na randki - smutek zalewał jego serce...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz