sobota, 11 sierpnia 2018

Rozdział piętnasty



Skończyły się trudne dla obojga wakacje. Przez ten czas Mariusz nie spotykał się z Niną, ponieważ ojciec jej dowiedział się o wcześniejszych odwiedzinach Mariusza w Skorupkach. Zostali naprawdę rozłączeni, ale jedno o drugim ciągle pamiętało. W ich życiu nadszedł czas na poważne zmiany. Nina zamieszkała w akademiku, ale czuła się tam bardzo samotna, za to Mariusz codziennie obecny był w jej myślach. Nie miała wsparcia wśród koleżanek, gdy o nim opowiadała. Dla nich miłość nie istniała i takie podejście do uczucia, bardzo Ninę denerwowało. Rozrywki szukała w listach do rodziców, była szczęśliwa, gdy pojechała do Miłowa. Będąc na wsi, miała przy sobie chociaż babcię, tu była sama i samotna. Te powroty do Miłowa powodowały, że karmiła się przeżyciami i czasem spędzonym z Mariuszem. Zaglądała w myślach do parku, widziała siebie pod kasztanem. Dopytywała, co dzieje się z Mariuszem, gdzie mieszka. Tak bardzo chciała spotkać Zbyszka, najlepszego kolegę Mariusza. Może on wiedziałby coś na jego temat. Łudziła się, że może Zbyszek wyciągnie do niej pomocną dłoń. Nie wiedziała, co o tym myśleć, dlaczego Mariusz w ogóle nie odzywał się do niej. Może po prostu już o niej zapomniał, różne myśli chodziły jej po głowie. W tej sytuacji pozostawała jej nauka i tylko temu się poświęciła.

Mijały lata, nowe otoczenie, znajomości powoli zacierały wspomnienie o Mariuszu. Nie wiedzieć kiedy, Nina stała się studentką piątego roku medycyny. Dawne kłopoty gdzieś odeszły. Nauka nie sprawiała jej trudności. Rodzice bardzo ja kochali i byli z niej dumni. A Nina na przestrzeni tych lat jeszcze bardziej wypiękniała. Wielu kolegów zerkało na nią z sympatią. Wreszcie nadszedł okres praktyk i Nina znalazła się w szpitalu w jednym z powiatowych miast. Wszystkie wolne chwile spędzała między chorymi, wysłuchiwała ich kłopotów. Tak więc praktyki, które odbywała płynęły wolno i leniwie, a ona zawsze była przygotowana do zajęć i praktyk. Czasami myślała sobie, jak lekko żyje się człowiekowi, który może otworzyć się przed drugim. Ciągle miała w pamięci te lata, gdy nie widziała Mariusza i zarazem nie było wokół niej bratniej duszy, aby zwierzyć się komukolwiek.

Pewnego razu karetka pogotowia przywiozła rannego jakiegoś wojskowego. Nina miała tego wieczoru dyżur i przyszła zarejestrować chorego.
- Proszę pana, proszę podać imię i nazwisko - powiedziała Nina.
- Proszę bardzo, Zbigniew Sokołowski, urodzony w Miłowie - ciągnął dalej kapitan.
Pióro, wypadło z rąk Niny. Mój Boże, to nazwisko jest mi znajome, czyżby to był przyjaciel Mariusza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz